Świątynia


Świątynia

To jest moja świątynia Drugiej takiej na świecie nie ma To jest moja świątynia Z krwi i kości zrodzona

To jest moja ostoja Ścięgna i mięśnie, myśli, westchnienia Łzy zebrane do szklanego słoja Blizny pod brzuchem, ból, zranienia

To jest mój dom, opoka Ręce, nogi, szyja, głowa Zmysł od jednego do drugiego oka Pospieszny krok, serce smoka

To jest mój wiatr i ogień Poniesie mnie hen w najdalsze krańce Póki mi starczy marzeń, pragnień Póty nieść będzie, choć bolą pięty, palce

To jest moja świątynia Karmić ją będę co dzień Sokiem z malin miód zapijać Okadzać słodko-gorzkie wonie

To jest moje wczoraj i jutro Przebyte drogi wyryte w twarzy Zmarszczki malują wesołą, smutną Plecy przygięte tysiącem blamaży

To jest moja jedyna łódź Oręż, by przeżyć wyryty los Jutrzenko, proszę jutro mnie zbudź Bym mogła złożyć swój co dzień stos

Dzikowo, 15.02.2024 r.