Wiem


Wiem już czemu tak lubię to moje pisanie Bo to wymusza tak trudne o siebie dbanie Żeby skrobnąć z sensem do rymu Potrzeba nastroju, relaksu, bukietu jaśminu

Herbaty z pigwą, zapachu nudy Miejsca, gdzie nie ma ni wczoraj, ni jutra Gdzie nie spotkasz życiowej marudy A dama przymierza swe miękkie futra

Klauni, cyrkowcy, woltyżerzy Trenują sztuczki, piękni i gibcy Każdy swój styl i urok mierzy W cekinach, piórach, malowani wszyscy

Młoda i cudna lecz zagubiona Wdaje się w romans z żonatym Panem Wtem demaskuje ich zła matrona Burda, gehenna o czwartej nad ranem

Petenci, bankierzy i sklepikarze Przemierzają stłoczone ulice Może coś im w historii pokażę Co muśnie, rozgrzeje pobladłe ich lice?

Stary, chory i wypalony Pojedzie w podróż by szukać tego Czego jako młody, głupi, szalony Nie miał odwagi wziąć na całego

Mysz szarobura imieniem Packa Schowa się w dziurę jak ma potrzebę Zapasów nazbiera dla siebie i Gacka Razem przetrwają największą biedę

I tak się plotą bajarzy przygody Głowa i duch nabiera rozpędu Jak dobrze mieć w sobie różdżkę zgody Co zaczaruje od środy do weekendu

Dzikowo 15.09.2023 r.